Rząd szykuje istotną zmianę w przepisach, która może raz na zawsze zakończyć absurdy związane z zamykaniem boisk, kortów czy skateparków z powodu… hałasu. Ministerstwo Klimatu i Środowiska przygotowało projekt nowelizacji rozporządzenia w sprawie dopuszczalnych norm hałasu. Celem jest obrona ogólnodostępnych obiektów sportowych przed skargami sąsiadów i wyrokami sądów, które dotychczas faworyzowały interes jednostki kosztem dobra wspólnego.
Sport to nie hałas – to zdrowie
Nowelizacja przepisów zakłada, że korzystanie z infrastruktury sportowej – bieżni, boisk, kortów czy skateparków – będzie uznane za powszechne korzystanie ze środowiska. Co to oznacza w praktyce? Aktywność fizyczna, szczególnie ta o charakterze rekreacyjnym i szkolnym, przestanie być traktowana jako źródło zakłóceń, a stanie się naturalnym elementem przestrzeni publicznej.
To odpowiedź na liczne kontrowersje, które od lat dzieliły mieszkańców – z jednej strony tych aktywnych, z drugiej tych, którym przeszkadzał sportowy zgiełk. Dotychczas wystarczyła jedna skarga sąsiada, by sąd – kierując się interesem indywidualnym – mógł nakazać zamknięcie obiektu. Efekt? Boiska zamknięte na cztery spusty, rozbierane place do gry, a dzieci i młodzież… przed ekranem komputera.
Nowe przepisy to szansa dla samorządów
Jak podkreślają autorzy projektu, zmiana pomoże w promocji kultury fizycznej, wpisując się w Narodowy Program Zdrowia oraz rządowy plan przeciwdziałania nadwadze i otyłości. To również ważne narzędzie dla gmin, które – zarządzając publiczną infrastrukturą sportową – zyskają prawną ochronę swoich działań.
Poznański radny i adwokat Przemysław Plewiński przyznaje, że zmiana powinna była nastąpić już dawno. – To może być bardzo dobre narzędzie w rękach samorządów. Szkoda, że nie zostało wdrożone wcześniej – mówi w rozmowie z PortalSamorzadowy.pl. Przypomina przy tym historię boiska na Strzeszynie, które mimo ogromnej popularności zostało zlikwidowane po wyroku sądu.
Dramatyczne przypadki. Prezydent o krok od aresztu
Jednym z najbardziej jaskrawych przykładów wadliwego prawa była sprawa prezydenta Puław, Pawła Maja. W wyniku skargi mieszkańców sąd zakazał korzystania z orlika osobom spoza szkoły. Gdy samorząd po zainwestowaniu 250 tys. zł w ekrany akustyczne postanowił ponownie otworzyć obiekt, sąd drugiej instancji nałożył na prezydenta grzywnę, a gdy ten odmówił zapłaty – groziło mu 5 dni aresztu. Ostatecznie, dzięki anonimowemu darczyńcy, uniknął odsiadki.
Takie sytuacje – jak przyznają samorządowcy – nie powinny mieć miejsca. – Zmiana przepisów nie oznacza, że ignorowany będzie głos mieszkańców. Chodzi o proporcje. Jeśli na dziesięciu sąsiadów tylko jeden zgłasza hałas, nie powinien decydować za wszystkich – komentuje Plewiński.
Potrzebne są kolejne kroki
Od 2008 roku w Polsce powstało ponad 2,6 tys. orlików. Choć dla wielu społeczności stały się centrum życia sportowego, były też źródłem konfliktów sąsiedzkich. Nowe przepisy mają szansę na odwrócenie tego trendu i przywrócenie sportowi należnego mu miejsca – jako dobra wspólnego i gwaranta zdrowia.